Spotkałam się ostatnio z potencjalnym Klientem, który miał skorzystać z procesu coachingu managerskiego. Jakież było moje zaskoczenie kiedy dowiedziałam się od Niego, że w zakresie zarządzania i skuteczności już jest na poziomie mistrza. Nie potrzebuje niczego usprawniać, bo to co potrafi i do tej pory Mu się sprawdzało – to jest droga, którą dalej chce kroczyć. Czemu więc miało służyć to spotkanie? Dowiedziałam się, że Pan potrzebuje wyzwań intelektualnych i raczej potwierdzenia – jaki już jest dobry w różnych obszarach.
Nie bardzo miałam możliwość prowadzenia konwersacji w Managerem lub zadawania Mu pytań, bo prowadził głównie monolog. W swojej autoprezentacji skupił się przede wszystkim na swoim wielkim JA, na tym, kogo zna i kto i kiedy Go zaprosił do współpracy, w jakich organizacjach zajmował kluczowe stanowiska, ile wie i jakie książki lub teorie poznał, jakie wykształcenie i stan majątkowy posiada. Próbowałam nawet wbić się z informacją o tym, że w byciu liderem jest ważniejsze „kim człowiek jest, a nie co posiada lub kogo zna”, ale musiałam zacząć machać ręką by zatrzymać tyradę kolejnych argumentów tegoż Klienta o swojej wyjątkowości. Miałam poczucie, że w trakcie tego spotkania jestem „publicznością występu jednego aktora”, który po zaprezentowaniu określonych treści będzie wymagał uwielbienia, poklasku i wdzięczności, za to – że dostąpiłam zaszczytu poznania kogoś tak wyjątkowego.
Na moje pytanie o potrzeby rozwojowe – niestety nie był w stanie ich rozpoznać i udzielić odpowiedzi. Przerzucił nawet odpowiedzialność na mnie za to, bym to ja wskazała Mu priorytety do rozwoju i doskonalenia. O swoim stylu pracy z ludźmi powiedział jedynie, że „rzuca ludzi na głęboką wodę” żeby sobie radzili sami, bo ten kto jest silny przetrwa, a ci słabi odpadną w sposób naturalny. W taki sposób był wychowywany, że sam się uczył życia – więc wychodzi z założenia, że to jest najlepsza forma rozwoju dla innych. Poziom krytycyzmu i ocennych komentarzy w Jego wypowiedziach był tak duży, że pierwszy raz wyszłam z takiego spotkania zapoznawczego zmęczona.
Nigdy wcześniej też nie spotkałam w biznesie kogoś o tak niskim poziomie świadomości samego siebie, własnego potencjału, talentów, efektów wywieranego wpływu oraz wyraźnych ograniczeń. Typ osobowości Managera to INTJ.
Kluczowe obszary do rozwoju, które ów Manager ujawnił w trakcie spotkania, to przede wszystkim:
- Umiejętności społeczne: budowanie relacji, słuchanie, empatia, zadawanie pytań, ciekawość drugiego człowieka, uważność, okazywanie zrozumienia i wsparcia
- Rozszerzanie swojego stylu zarządzania o coaching, mentoring, konsultacje, instruowanie
- Obniżenia poziomu krytycyzmu w stosunku do świata zewnętrznego i siebie samego
- Urealnienie obrazu samego siebie
- Dawanie feedbacku z uwzględnieniem poziomu kompetencji i wrażliwości pracownika
- Budowanie partnerskich relacji z innymi w tej organizacji (postawa nie znosząca sprzeciwu nie pomaga Mu dziś budować relacji z innymi)
- Budowanie autorytetu w oparciu o to kim jest a nie jaką pozycję zajmuje w firmie
- Komunikowanie swoich oczekiwań i celów w dopasowaniu do poziomu intelektualnego rozmówcy, jego potrzeb, wartości i motywów
Ponieważ Pan odmówił uczestniczenia w assessmencie i pozyskania informacji zwrotnej od swojego przełożonego – do procesu coachingowego nie doszło. Zrezygnowałam też z dalszych prób przekonywania Go o tym, że mając taki potencjał przywódczy może osiągać spektakularne sukcesy w roli Managera i Lidera.
Mam duże wątpliwości, czy Pan jest gotowy na zmierzenie się z informacjami o sobie, które byłby w sprzeczności z Jego wyrobionym zdaniem, teoriami o energii kosmicznej, karmiczności i rozwoju duchowym i przepracowanie czegokolwiek w trakcie kilkumiesięcznego kontraktu. Ten przypadek to potwierdzenie, że siła strefy komfortu jest ogromna i strach ma wielkie oczy, kiedy tę strefę trzeba opuścić by doświadczyć nowej jakości życia i pracy.
I jeśli ktoś uznał siebie już dziś za mistrza – może tylko przegrać. Życie bowiem pokazuje, że to potrafimy robić jeszcze wczoraj na poziomie mistrzowskim może nie wystarczyć – by poradzić sobie z jakimś wyzwaniem jutro. Mistrzostwo wiec, to nie efekt ani stan, który da się utrzymać, lecz proces i droga którą warto kroczyć każdego dnia.
Mam nadzieję, że ten Manager kiedyś znajdzie sposób na połączenie siły swojego intelektu i serca i zrozumie, że: „Celem lidera nie jest sprawianie, aby ludzie mieli o nim jak najlepsze zdanie. Celem wielkiego lidera jest sprawić, by ludzie lepiej myśleli o sobie.” I, że nie jest sztuką przeczytać wiele książek, skończyć kolejne studia lub poznać osobistości świata nauki i polityki. Najważniejsze bowiem jest to, jak człowiek potrafi z tej wiedzy korzystać, dzielić się nią z innymi i być w zgodzie ze sobą….
Masz doświadczenia w kontaktach z takimi osobami, które kochają tylko siebie? lub mają tak wysokie mniemanie o sobie, że nikt inny nie jest w stanie im dorównać? albo też są tak oczytane i mocne intelektualnie, że szanują tylko osoby im podobne?
🙂 Niestety, osobiste doświadczenia wskazują, że znaczna większość otaczających mnie ludzi idzie przez życie używając jedynej słusznej perspektywy, swojego „mnie” ( za A. De Mello ) – być może z czasem rozwinął się we mnie zbyt duży krytycyzm (?), sam nie umiem tego obiektywnie ocenić; a więc myślę że mam rację ! z drugiej strony 🙂 mam do tego prawo ( eureka ! ) itp. itd.
Owo „mnie” traktuję przy tym jako niezdrowe, egoistyczne i bezkrytyczne.
Zastanawiam się ( od lat ) z czego to się bierze ? Z lenistwa, źle pojętego dążenia do zaspokojenia swoich pragnień ( jakże często nieokreślonych i niezdefiniowanych ), genów, wychowania … itp. itd. – zapewne ze wszystkiego po trochu.
Co do poziomu mistrzowskiego, bycia liderem, własnej ułudy w określaniu swoich kompetencji; to próbowałem rozstrzygać ten problem w kategoriach: Czy liderem się rodzimy, czy też jest tak, że możemy się nauczyć bycia nim ? ( częściowo w pracy dyplomowej ).
Wnioski pozostawię dla siebie, niemniej uważam, iż 99,9% jest w naszym zasięgu. Mały brakujący ułamek stanowi o geniuszu, predestynacji, talencie ( jak zwał tak zwał ) – … a ja coraz częściej skłaniam się ku myśli, że owa 1/10 procenta to nic innego, jak zdolność do samooceny – rozumiana jako umiejętność ocenienia siebie w miarę obiektywnie, z boku. Właściwie nie chodzi o zdolność lecz o „system ostrzegawczy”, który informuje nas o tym, że należy baczniej przyjrzeć się sobie i skorygować to i owo.
Czyż nie jest tak, jak w poniższym, znanym cytacie ?:
Pewnego wieczoru stary Indianin opowiadał wnukowi o walce, jaka toczy się w człowieku. „Synu – mówił – to walka pomiędzy dwoma wilkami w nas.
Jednym jest zło.
To gniew, zazdrość, zawiść, smutek, żal, chciwość, bezczelność, rozżalenie, poczucie winy, uraza, uniżoność, kłamstwo, zarozumiałość, pycha i egoizm. Drugim jest dobro.
To radość, pokój, miłość, nadzieja, ukojenie, skromność, życzliwość, dobra wola, empatia, hojność, prawda, współczucie i wiara”.
Wnuk zastanowił się chwilę, a potem zapytał „Który wilk zwycięży?”.
Stary Indianin odpowiedział po prostu „Ten, którego będziesz karmić”.
Pozdrowienia i zachęta do pisania i nieustawania 🙂
Kajetan.
Kajetan, o sile ego i jego wpływie na nasze wybory (przypowieść o wilku) można więcej doczytać w książce „Księga ego” lub „Siła czy moc” – polecam.
Co do bycia liderem – to każdy może nim być – bo to jedna z ról społecznych jakie mamy do wyboru. Nie ma też jednego modelu przywództwa – wiec każdy z nas może stworzyć swój własny. Pozostaje tylko na koniec pytanie czy w danym środowisku się sprawdzi i czy ludzie/ zespoły za takim liderem pójdą ….
To prawda, że na rozwój egoizmu ma wpływ wiele czynników: predyspozycje, styl wychowania, nagrody, autorytety, nawyki, uzależniające rytuały, sposób myślenia, filozofia życia, podejście do rozwoju, poziom refleksyjności …W dorosłym życiu jedni potrzebują się go oduczyć, a inni wreszcie nauczyć.